Bessel van der Kolk w swojej książce „Strach ucieleśniony” pisze o tym, jak techniki neuroobrazowania, pozytonowa tomografia i funkcjonalny rezonans magnetyczny pozwoliły obserwować działanie mózgu podczas pracy. Wcześniej stosowane techniki, takie jak pomiar neuroprzekaźników, serotoniny, kortyzolu czy noradrenaliny, pomogły badaczom rozpoznać, co napędza silnik; teraz, dzięki neuroobrazowaniu, pisze van der Kolk, możemy zajrzeć do silnika, kiedy jest na pełnych obrotach.
Straumatyzowani pacjenci skarżyli się, że nieustannie powracają do nich obrazy, o których chcieliby zapomnieć, epizody z ich doświadczeń, migawki z przeszłości, tamte emocje, dźwięki, zapachy. To wtargnięcia, na które osoby zmagające się z traumą nie mają wpływu, które zaburzają ich życie, uniemożliwiają normalne funkcjonowanie, niszczą, pozbawiają nadziei. Podczas badania okazało się, że każda z monitorowanych za pomocą skanera osób na wspomnienie o jej traumatycznych doświadczeniach (przywoływanych w rozmowie z lekarzem) reagowała podobnie, a jej mózg w tym momencie zachowywał się, jakby wybuchła w nim superowa.
Tak na powrót do bolesnych wspomnień odpowiadał układ limbiczny badanych osób, a w szczególności jego część zwana ciałem migdałowatym, która ostrzega przed niebezpieczeństwem i aktywuje się na stres. „Pobudzenie tego ośrodka strachu wyzwala kaskadę hormonów stresu i impulsów nerwowych, które podnoszą ciśnienie krwi, przyspieszają bicie serca i zwiększają zużycie tlenu, przygotowując do walki lub ucieczki”. Warto podkreślić, tak mocno reagowali, mimo że byli do badania przygotowani, przebywali w bezpiecznym miejscu, w otoczeniu lekarzy, a przytaczane wspomnienia dotyczyły ich przeżyć z odległej przeszłości.
Co ciekawe, w tym samym momencie dezaktywował się u badanych ośrodek Broki – podobnie jak u osób z udarem, który powoduje odcięcie dopływu krwi do tego obszaru. Ośrodek Broki jest odpowiedzialny za mowę, bez jego działania nie jesteśmy w stanie ubrać myśli i uczuć w słowa. Nic dziwnego zatem, że straumatyzowane ofiary nie są w stanie mówić, gdy wracają do nich wspomnienia, i to wiele lat po zdarzeniach. I to dlatego właśnie poszkodowane przemocą kobiety często mówią nieskładnie, w sposób pozbawiony logicznego ciągu. „Gdy słowa zawodzą, traumatyczne doświadczenie zapisuje się w obrazach powracających jako senne koszmary i sny na jawie” – pisze van der Kolk.
Podczas badania u pacjentów ośrodek Broki „usnął”, za to rozjarzył się inny obszar: pole 19 Brodmanna. To miejsce w korze wzrokowej, gdzie rejestrują się obrazy, gdy pierwszy raz docierają do mózgu. W normalnych warunkach zarejestrowane przez wzrok obrazy przekazywane są dalej, do innych części mózgu, gdzie ulegają interpretacji. Okazuje się, że te traumatyczne pozostają w polu 19 bez przetworzenia – i budzą się, kiedy tylko powraca wspomnienie zdarzeń zagrażających życiu. To stąd u osób z traumą ciągłe powroty dawno zarejestrowanych w pamięci obrazów.
Van der Kolk pisze, że dzięki skanom uzyskano dowody, że podczas traumatycznych wspomnień aktywuje się prawa półkula mózgu, a dezaktywuje lewa. Co to znaczy? „Dziś wiemy, że dwie półkule mówią innymi językami. Prawa jest intuicyjna, emocjonalna, wzrokowa, przestrzenna i dotykowa; lewa – językowa, sekwencyjna i analityczna. (…) Prawy mózg rozwija się w łonie matki jako pierwszy i odpowiada za niewerbalną komunikację matki z niemowlęciem. Wiemy, że lewa włącza się, gdy dzieci zaczynają rozumieć język i uczą się mówić. (…) Lewa półkula pamięta fakty, statystyki i język zdarzeń. Przywołujemy ją, gdy chcemy wyjaśnić to, co się nam przydarzyło i uporządkować fakty. Prawy mózg przechowuje wspomnienia dźwięków, dotknięć, zapachów i emocji, jakie wywołały. Automatycznie reaguje na głosy, rysy twarzy, gesty i miejsca, których wcześniej doświadczył” – pisze autor w swojej książce.
Od badania van der Kolka i Scotta Raucha w Psychiatry Neuroimaging Laboratory w Harvard Medical School minęło trzydzieści lat. Wiedza o tym, co trauma czyni z ludzkim mózgiem, jest dostępna i pogłębiona – a mimo to kobiety próbujące mówić o przemocy wciąż uznawane są za „zbyt emocjonalne”, „niespójne”, wciąż „przesadzają” lub „konfabulują”. Trzydzieści lat, a próżno szukać w standardach ochrony poszkodowanych obligatoryjnego badania neuroobrazowania, które w sposób jednoznaczny i naukowy potwierdzałoby doświadczenia ofiar przemocy i wynik, którego dawałby podstawę do karania sprawców.
Trzydzieści lat, a kobiety wciąż muszą udowadniać, że przemoc naprawdę miała miejsce – szczegółowo relacjonując, odpowiadając na mnóstwo pytań, przy niefunkcjonującym obszarze Broki.
To się w głowie nie mieści.