Profesor psychiatrii Mardi Jon Horowitz pisze, że „traumatyczne wydarzenia burzą podstawowe założenia jednostki co do jej bezpieczeństwa w świecie. Niszczą znaczną część pozytywnej wartości ‘ja’ oraz wiarę w naturalny porządek rzeczy”.
Jesteśmy istotami społecznymi, a nasza egzystencja opiera się na relacjach, które tworzymy: kontaktach, koleżeństwie, przyjaźniach, miłości i naszych, związanych z tym, emocjach – które rezonują przy każdym spotkaniu z innymi ludźmi lub podczas ich nieobecności.
„Na skutek traumatycznych wydarzeń – pisze z kolei prof. Judith Herman – poszkodowany wątpi zarówno w innych, jak i w samego siebie. Zanik wiary i poczucia przynależności […] są szczególnie poważne, jeśli traumatyczne wydarzenia wiązały się ze zdradą jakiegoś istotnego związku międzyludzkiego”.
Jako zdradę rozumiemy nie tylko relację naszego partnera z inną osobą; zdradą jest także sprzeniewierzenie się wspólnym wartościom i planom, przemoc, opuszczenie, obojętność, a nawet szyderstwo – innymi słowy, atak tam, gdzie powinna być pomoc, brak lojalności zamiast wsparcia, kłamstwo zamiast prawdy.
Samotność w przemocowej relacji wynika zarówno z izolacji, którą narzuca poszkodowanej kobiecie partner, z wymuszonej na niej rezygnacji z dotychczasowych związków, jak i z niezrozumienia – tego, które okazuje jej środowisko oraz jej własnego. Tak powstaje trauma, doświadczana jako zamęt, strata, rozpacz, nieufność i poczucie całkowitego wyalienowania z normalnych, zdrowych związków międzyludzkich – odtąd postrzeganych jako niedostępne, poza zasięgiem.
Przemoc i związana z nią trauma sprawia, że na tle innych poszkodowana kobieta czuje się inna, gorsza, niedoskonała i dziwaczna. Unika ludzi, bo ich sprawy i zwykłe życie są niczym film, który może jedynie oglądać, ale nie może w nim uczestniczyć. Niczym słodycze za szklaną witryną. Pojawia się samoizolacja, bo ludziom nie sposób zaufać. Pojawia się strach, bo doświadczenie nauczyło, że ludzie mogą boleśnie skrzywdzić.
„Raz doświadczywszy poczucia całkowitej izolacji, człowiek ma niezwykle silną świadomość kruchości wszelkich związków międzyludzkich w obliczu niebezpieczeństwa – pisze dalej Herman. – W sytuacji zagrożenia ludzie szukają pomocy u innych, jeśli jej nie otrzymają, jeśli ich wołanie pozostaje bez odpowiedzi, podstawowe poczucie zaufania zostaje zniszczone. Czują się całkowicie porzuceni, całkowicie sami, mają wrażenie, że są wyrzutkami ludzkiego i boskiego systemu opieki i pomocy, które są niezbędne do życia”.
Leczenie traumy wymaga czasu, cierpliwości i doświadczonego psychotraumatologa. Długo trwa odbudowywanie zaufania do siebie, jeszcze dłużej – odbudowywanie zaufania do innych, które i tak nigdy nie powróci do poziomu sprzed przemocowych doświadczeń. Zdrada międzyludzka, jak rana, jest w stanie się zasklepić, nigdy – zniknąć.
„Podzielenie się traumatycznymi doświadczeniami z innymi jest ważnym warunkiem odzyskania wiary w sens świata” – jak pisze prof. Herman. A inny profesor psychiatrii, światowej sławy badacz psychicznych ran, Bessel van der Kolk, dodaje, że mówienie o doświadczeniach musi być skorelowane z gotowością ciała i umysłu do ubrania krzywdy w słowa. Jeśli to następuje zbyt szybko – a do tego zmuszają organa ścigania – poszkodowana przemocą kobieta wydaje się osobą niewiarygodną, która gubi wątki, plącze się w zeznaniach, nie pamięta szczegółów, zmienia kolejność zdarzeń. Czasem reaguje zamknięciem, agresją, płaczem. Dla instytucji, które nie mają pojęcia o traumie, jest konfabulantką, „histeryczką”, kobietą niezrównoważoną emocjonalnie. Przy niej sprawca wydaje się być symbolem racjonalności, szczerości, uczciwości i autentyczności. I to jemu się wierzy.
Do wyleczenia z traumy relacyjnej może dojść tylko tam, gdzie ona powstała – w kontaktach międzyludzkich: zdrowych, opartych na zaufaniu, szacunku i wzajemnej pomocy. Dlatego tak ważni są bliscy, którzy nie oceniają, przyjaciele, którzy stają ramię w ramię, grupy wsparcia, w których można znaleźć wspólnotę doświadczeń, wreszcie społeczeństwo, które wierzy poszkodowanej, ma pojęcie o jej sytuacji i stanie psychicznym.
Jednym z ważnych elementów wyjścia z traumy jest także nadanie jej szerszego sensu: najlepiej radzą sobie te ofiary, które potrafią nadać swojemu przeżyciu znaczenie przekraczające granice własnej tragedii, pisze Judith Herman. Chodzi o te kobiety, które angażują się w działania pomocowe, udzielają się społecznie, dzielą się wiedzą, wspierają inne kobiety, przekuwając własne, straszne doświadczenie w dobro.