– Dzisiaj co drugi związek w Polsce się rozpada. Te kłótnie… może i lepiej, że się rozpada.
Bzdura! Kłótnie, konflikty, niezgoda – używając takich określeń ukrywa się przemoc, eufemizując ją niemiłosiernie w sądach rodzinnych. Nie, to nie z powodu kłótni rozstajemy się z partnerami, prosimy nie bagatelizować tragedii.
– Kiedyś uważałam, że nie powinien, dzisiaj już wiem, że to nie struktura, ale jakość związku się liczy. Ale zapytam: kto decyduje o tym, jak będą ustalone kontakty rodzice – dziecko po rozstaniu? Sąd? Rodzice między sobą? Pełna sala i ani jednej dobrej odpowiedzi… Dziecko! Oczywiście!
Bzdura! Wysłuchanie dziecka powinno być od dawna obligatoryjne, ale jak jest, pokazują nasze doświadczenia – wieloletnie walki, pomijanie woli dzieci i zmaganie się z oskarżeniami o alienację rodzicielską.
– Prawo będzie nam służyć, kiedy je poznamy. Kiedy siedziałam za stołem sędziowskim, to myślałam, że jak będę rzetelną sędzią, to będę ludziom służyć. Dzisiaj wiem jedno: prawo będzie państwu służyć, kiedy je poznacie.
Bzdura! To sędziowie powinni znać prawo, a nie podsądne i podsądni. Oczekiwanie, że kobiety w traumie, których jedynym celem jest przetrwać i ochronić dzieci, będą studiować paragrafy, jest – najdelikatniej mówiąc – niedorzeczne.
– Na światło dzienne wyjmijmy przepis: sąd ma obowiązek wysłuchać dziecka w każdej sprawie, która go dotyczy. A na dodatek ma obowiązek uwzględnić rozsądne życzenie dziecka. Proszę państwa, to jest przepis obligatoryjny. Sędzia musi, niezależnie od wieku dziecka oczywiście, umieć się z nim porozumieć. Musi, ale ma jedno wyjście: jeśli stopień emocjonalny, stopień rozwoju dziecka na to nie pozwala.
Bzdura! Sędziowie nie uczą się o rozwoju dziecka, nie mają więc pojęcia o tym, z jakimi emocjami dzieci się zmagają. Nie mówiąc o dzieciach straumatyzowanych przemocą, tego nawet ozss nie wiedzą.
– Ale ja nie jestem duchem świętym, ja nie wiem, z jakim dzieckiem będę miała do czynienia, więc moim obowiązkiem jest podjąć próbę wysłuchania każdego dziecka. Zmiany, które zostały wprowadzone od 15 lutego tego roku, może wprowadzą jakąś zmianę na lepsze.
Bzdura! Sędziowie mieli narzędzia, pozwalające im na uznanie woli dziecka, ale z nich nie korzystali; wiara, że teraz będzie lepiej, to naiwność.
– Sędzia, który nie wysłucha dziecka, musi się wytłumaczyć, dlaczego tego nie zrobił. W związku z tym jest nadzieja, że te wysłuchania będą się odbywały.
Bzdura! Niezawisły sędzia nie musi się nikomu tłumaczyć, chyba, że wpłynie na niego skarga – a skarga nie wpłynie, bo boimy się konsekwencji skargi na sędziego. Jeśli przepis o wysłuchaniu dziecka, ponoć obligatoryjny, opiera się na nadziei, to odwołajmy się jeszcze do miłości i wiary, żeby mieć komplet pobożnych życzeń.
– Proszę państwa, to jest prawo dziecka, a nie obowiązek, tego się nigdy nie protokołuje ani nie nagrywa, to ma być szczera rozmowa sędziego z dzieckiem, żeby podjąć dobrą dla dziecka decyzję.
Bzdura! Sądy, uczone od prawie dwudziestu lat o alienacji rodzicielskiej, każdy opór dziecka przed widywaniem się z drugim rodzicem odczytują jako dowód wpływu matki alienatorki, nie zaś jako dowód na przemoc. Czy spotkania sam na sam dziecka i sędziego to nie pole do nadużyć? Czy standardy ochrony dziecka tutaj nie obowiązują? Skąd przekonanie, że sędziowie nie wykorzystają swojego autorytetu, by wymusić na dziecku poprawną odpowiedź?
– Czy policjanci wiedzą, co to jest, gdy ktoś nęka inną osobę, wzbudza poczucie zagrożenia, narusza jej prywatność, dręczy, upokarza? Niekoniecznie.
Bzdura! Ależ wiedzą – tyle że mają to głęboko w kaburze. Nie bez powodu policjanci nie reagują: góry papierów, brak oczywistych dowodów, słowo przeciwko słowu, znów te „znęty”. To dlatego finał zwykle brzmi tak: „się państwo dogadają, a pani niech się uspokoi i nie histeryzuje”.
– Ale są tu specjaliści: ile grozi za upokarzanie i dręczenie, czy ktoś wie? Kiedyś groziły 3 lata, pan minister Ziobro ustawą covidową zmienił zagrożenie do 8 lat. Nie mam nic przeciwko podniesieniu zagrożenia, ale ponieważ ustawą covidową nie zmienia się kodeksu, to policja do dzisiaj nie wie, że przecież, kiedy w rodzinie dochodzi do upokarzania, dręczenia, kiedy się zaczyna przemoc, to należy na nią reagować i że jest to dziś przestępstwo zagrożone do 8 lat więzienia.
Bzdura! Wielopiętrowa bzdura! To nie fakt, że zmiany w kodeksie wprowadzono ustawą covidową sprawił, że policja nie reaguje. Policja wcześniej też nie reagowała, bo dla niej przemoc to niezmienne „awantury w rodzinie”.
– Można w związku z tym zastosować środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania, żeby pokazać, że to jest coś, za co grozi surowa kara.
Bzdura! Wobec którego ze sprawców przemocy policja stosuje tymczasowe aresztowanie, jeśli krew się nie polała? Wobec ilu z tych sprawców wszczęto postępowanie, ilu postawiono zarzuty prokuratorskie, ilu dostało najwyższy przewidziany wymiar kary? Przypominam: mówimy o upokarzaniu i psychicznym dręczeniu, o sytuacjach, w których – według kodeksów – brak przesłanek zagrożenia zdrowia i życia.
– Mamy dziś bardzo dużo instytucji, żeby kobietami się zaopiekować, ale wcześniej kobieta musi wiedzieć, że jest coś takiego, jak zakaz zbliżania się, nakaz opuszczenia lokalu. Ale skąd ona ma to wiedzieć, skoro edukacji prawnej nie ma.
Bzdura! Jedenasta bzdura w ciągu zaledwie dwuminutowej wypowiedzi i tylko jedna prawda: tak, brakuje edukacji prawnej – wśród osób, które prawem się zajmują. Zaś kobiety to nie małe dzieci, żeby „się nimi zaopiekować”, to obywatelki płacące podatki, które oczekują, że sprawcy przestępstw poniosą karne konsekwencje swoich czynów. I prosimy z łaski swojej wysokości sędziowskiej nie sugerować, że ponieważ my nie znamy prawa, to sprawcy chodzą na wolności. Opowiadanie dorosłym kobietom bajek – na Kongresie Kobiet, którego hasłem było: „Mamy wybór” – to kompletna aberracja i brak szacunku dla nas i dla naszych tragedii.