Zniszcz wszystko

Numer:

Giulia Cecchettin, utalentowana studentka, została zamordowana rok temu, 11 listopada. Zabił ją Filippo Turetta, jej chłopak. Nie zdążyła odebrać dyplomu. Giulia była w tamtym momencie, w 2023 roku, sto ósmą ofiarą kobietobójstwa we Włoszech. 

Siostra Giulii, 16-letnia Elena, powiedziała jasno: żadnego kolejnego marszu milczenia! Chcę wrzeszczeć, chcę krzyczeć! I przywołała wiersz peruwiańskiej artystki Christiny Torre Cáceres:

„Mamo, nie płacz nad moimi prochami.
Jeśli jutro to ja, jeśli jutro nie wrócę, mamo,
zniszcz wszystko”.

Kilka dni później odbyły się wielkie demonstracje. Włoszki skandowały: „Giulia! Giulia!”. 

„Przysięgam, mamo, zginęłam walcząc.
Przysięgam, moja droga mamo,

krzyczałam tak głośno, jak wysoko latałam.
Zapamiętasz mnie, mamo,
będziesz wiedziała,
że to ja to zniszczyłam, gdy zobaczysz,
jak wszystkie kobiety wykrzykują moje imię”. 

Na ulice wyszły miliony kobiet, cała Italia zapłonęła kolorem fuksji – symbolu sprzeciwu wobec przemocy. To nie był protest żałoba, żadnego płaczu, żadnej minuty ciszy po kolejnej ofierze. To był wielki bunt wobec patriarchatu i wobec bezczynności policji, która wtedy, w listopadową noc, nie przyjechała, bo „była zajęta”. To była kobieca furia. Ryk gniewu. 

Państwo nas zabija, krzyczały Włoszki, rękami naszych partnerów! To nie był dobry chłopak, to nie był konflikt! Jego czyn to nie choroba! Dość morderstw i niszczenia kobiet! Włoskie państwo na to przyzwala! Nasze państwo jest głuche i ślepe! Zniszczymy to!

W Polsce, której populacja jest mniejsza o 20 milionów osób, ginie tyle samo kobiet, co we Włoszech. 

„Powiedzą ci, że to ja,
że mało krzyczałam,
że to sposób, w jaki byłam ubrana,
że to alkohol we krwi.
Powiedzą ci, że dobrze,

że byłam sama.
Że mój eks psychopata miał rację,

że byłam niewierna, że byłam dziwką.
Powiedzą ci, że żyłam, mamo,

że odważyłam się latać bardzo wysoko
w świecie bez powietrza”

– tak jak w wierszu na Giulię i na jej siostrę Elenę wylała się fala hejtu i to jeszcze bardziej wkurwiło Włoszki.

Feminizm to nie jest, jak nam się zwykle wydaje, walka o nasze prawa na dymiących barykadach; walka to jedynie skutek. Feminizm jest wtedy, gdy odkrywamy, że oddychamy patriarchatem. Feminizm jest wtedy, kiedy zaczynamy czuć smak i zapach zatrutego powietrza. Kiedy zaczynamy zdawać sobie sprawę, że jesteśmy trute – trute czymś, co zawsze było wokół nas, a czego nie dostrzegałyśmy. Kiedy rozumiemy, że to się nam nie wydaje, bo ofiary są realne, prawdziwe.

Feminizm jest wtedy, gdy zaczynamy widzieć, jak stereotypy na temat kobiet, jak przekonania, nakazy i zakazy czy narzucane nam role wchodzą nam w krew, a my traktujemy je jak swoje. Feminizm jest wtedy, kiedy zaczynamy pojmować, dlaczego nasze ciała chorują i czujemy się słabe, dlaczego poddają się nasze umysły i czujemy się nieważne, gorsze. Dlaczego czujemy się zagrożone, osaczone, przymuszone, bezradne, osamotnione. Bez feminizmu nie wyzdrowiejemy. Nie wyjdziemy bez niego z domu. Bez feminizmu nie będziemy krzyczały.

Giulia Cecchettin wiedziała, że jej granice są przekraczane. Pisała o tym w swoim pamiętniku – jego fragmenty to dzisiejszy „Wstępniak”. To ostrzeżenie dla wszystkich kobiet, że małe akty opresji mogą skończyć się kobietobójstwem. Giulia podjęła decyzję, że zostawia Filippo Turettę. Wtedy została zabita. 

Włoszki to zrozumiały: czas próśb i tłumaczeń się skończył. Skończył się czas wysłuchiwania, że do tanga trzeba dwojga, że on tak naprawdę nie chciał, a ona pewnie chciała, skoro z nim została. Przez ulice włoskich miast przeszły marsze gniewu, by śmierć Giulii nie poszła na darmo. 

„Jeśli jutro jest moja kolej, chcę być ostatnia”

– kończy swój wiersz Christina Torre Cáceres. 

Słowo „kobietobójstwo” we Włoszech weszło na stałe do medialnego przekazu. Turetta został skazany kilka dni temu na karę dożywocia. Niestety, Giulia nie była ostatnia. Po niej zginęły następne.

W poprzednich numerach: