Powrót do równowagi: przyjąć do wiadomości, zadośćuczynić

Numer:

Judith Lewis Herman
„Przemoc. Uraz psychiczny i powrót do równowagi”
Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne, 1998

Judith Lewis Herman jest uznaną na świecie psychiatrką, profesorką i wykładowczynią Harvard Medical School, badaczką PTSD i CPTSD oraz dyrektorką ds. szkoleń w Programie na rzecz Ofiar Przemocy (Training at the Victims of Violence Program) w Cambrigde Hospital. Jest też feministką i jako jedna z pierwszych naukowczyń opisuje społeczny kontekst przemocy wobec kobiet.

Autorka książki „Przemoc. Uraz psychiczny i powrót do równowagi” swoją opowieść zaczyna od historii i histerii, czyli od tego, jak postrzegali i traktowali swoje pacjentki ojcowie założyciele współczesnej psychiatrii. Dostrzega w tym trwające do czasów obecnych umniejszanie czy niedostrzeganie kobiecych doświadczeń, wciąż pokutujące w nauce. Herman pisze o tym, jak na skutek długotrwałej przemocy powstaje złożony zespół stresu pourazowego, jaki to ma wpływ na poszkodowane, jak społeczeństwo broni się przed uznaniem ich krzywd, dlaczego tak się dzieje i dlaczego wymiar sprawiedliwości z taką swobodą i bez refleksji retraumatyzuje ofiary. 

Powrót do równowagi, twierdzi, nigdy nie nastąpi w gabinecie psychologa czy psychiatry, bo to „reakcja społeczności ma ogromny wpływ na to, czy jednostka poradzi sobie z urazem. Zasypanie przepaści pomiędzy ofiarą a społeczeństwem zależy, po pierwsze, od publicznego potwierdzenia traumatycznego wydarzenia i, po drugie, od podjęcia przez społeczność jakichś działań. Kiedy do powszechnej świadomości dotrze, że dana osoba została skrzywdzona, społeczeństwo winno podjąć kroki w celu stosownego zadośćuczynienia oraz ustalenia, kto jest za to odpowiedzialny. Owe dwie reakcje – przyjęcie do wiadomości i zadośćuczynienie – są niezbędne do odzyskania przez ofiarę poczucia porządku i sprawiedliwości”.

Judith L. Herman pisze pięknym literackim językiem, pełnym empatii i zrozumienia. Objaśnia zagadnienia w sposób prosty, bez zbędnych udziwnień i naukowego żargonu. Uwagę poświęca głównie pokrzywdzonym i ich sytuacji. I choć jest ostrożna z używaniem słowa „patriarchat” (pamiętajmy, że jest psychiatrką, nie socjolożką), wnioski płynące z jej pracy są jednoznaczne: zarówno oprawcy, jak i obojętne czy wręcz wrogie ofiarom społeczeństwo czerpią swoje wzorce z patriarchalnej kultury. Zaś brak reakcji na przestępstwo jest mniej lub bardziej świadomym trzymaniem ofiar w kleszczach traumy i podporządkowania.